kiedy ludzie pytają, dlaczego Chrystus przyszedł, zwyczajną odpowiedzią jest powiedzenie, że przyszedł, aby nas odkupić. I to jest z pewnością prawda. Ale co to właściwie znaczy? Jeśli to oznacza, że on przyszedł tylko po to, aby odpuścić nasze grzechy, przebaczając nam za występki sięgające wstecz do Adama, to nie wystarczy. Ponieważ, w rzeczywistości, Chrystus przyszedł do dejfiusza.
po co tu jesteśmy w ciele, jeśli nie po to, by być połączonym z jego własnym? Nawiasem mówiąc, nie jest to nowa nauka, ale podstawowa i zasadnicza prawda wiary. Jest co najmniej tak stary, jak św. Paweł, który w liście do Galatów mówi za nas wszystkich: „z Chrystusem zostałem Ukrzyżowany; już nie ja żyję, ale Chrystus żyje we mnie; a życie, którym teraz żyję w ciele, żyję wiarą w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (2, 20).
to samo nauczanie znajdzie się później u św. Ireneusza z Lyonu, Ojca Zachodniej teologii. „Z powodu jego bezgranicznej miłości,” przypomina nam, ” Jezus stał się tym, kim jesteśmy, że może on uczynić nas tym, kim jest.”
ostatnio znajdujemy to w pismach św. Elżbiety od Trójcy. – Duchu miłości-zawołała-zstąp na mnie i spraw we mnie kolejne wcielenie słowa. Niech będę dla niego kolejnym człowieczeństwem, w którym może odnowić swoją tajemnicę.”
i wreszcie ujrzymy to w najbardziej jasny i kanoniczny sposób w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie w pierwszym artykule czytamy: „Bóg, nieskończenie doskonały i błogosławiony w sobie, w planie czystej dobroci swobodnie stworzył człowieka, aby mógł uczestniczyć w jego własnym błogosławionym życiu.”
chrześcijaństwo, innymi słowy, jest pełne odniesień do Boga zdecydowanego na przebóstwienie tych, których najpierw przyszedł, aby wybawić, aby wybawić od grzechu i śmierci. W ten sposób Bóg wszedł do naszego życia nie tylko po to, aby przebaczyć męstwo, ale aby je uwielbić. Nie tylko po to, aby zetrzeć niegodziwość, ale po to, aby zastąpić siebie samego, aby wzbudzić nas w zupełnie nowy i promienny sposób. Mamy błyszczeć jak sam Syn.
„ludzie, którzy ciągle pytają, czy nie mogą prowadzić godnego życia bez Chrystusa, nie wiedzą, o co w życiu chodzi”, zauważa C. S. Lewis. „Gdyby tak było, wiedzieliby, że „godne życie” to zwykła maszyna w porównaniu z tym, do czego my, ludzie, jesteśmy naprawdę stworzeni. Moralność jest nieodzowna: ale boskie życie, które daje się nam i które wzywa nas do bycia bogami, zamierza dla nas coś, w czym moralność zostanie pochłonięta. Mamy zostać stworzeni na nowo.”
a kiedy życie łaski sięgnie wystarczająco daleko do jaźni, aż do dna naszej istoty, podsumowuje Lewis, ” znajdziemy pod tym wszystkim coś, czego jeszcze nie wyobrażaliśmy sobie: prawdziwego człowieka, ponadczasowego Boga, Syna Bożego, silnego, promiennego, mądrego, pięknego i przesiąkniętego radością.”
może powinniśmy spróbować wyobrazić sobie chrześcijaństwo w kategoriach historii lub kompozycji muzycznej, opowiedzianej w dwóch częściach, a nie instrukcji moralnego życia. Jeśli to zrobimy, od razu ujrzymy temat obiecanego przebóstwienia dość pękający z każdej strony. W pierwszej części dzieje się tak, że Syn Boży spada z nieba w ciało człowieka Jezusa, stając się prawdziwie jednym z nas. Następnie, w drugim, kulminacyjnym ruchu, widzimy, jak w jego opróżnianiu siebie stajemy się Pełni, że w jego ubóstwie stajemy się bogaci, w jego słabości silni. Krótko mówiąc, że cały cel stania się człowiekiem przez Boga jest po to, abyśmy mogli stać się boskimi. Jego kenoza staje się preludium do naszej teozy.
czy nie taką rzeczywistość spotykamy w sercu każdej Mszy Św.? Jest to przecież Wielka wymiana, tak tajemniczo wyrażona przez cichą modlitwę kapłana i ludzi, którzy razem błagają Boga:
przez tajemnicę tej wody i wina obyśmy doszli do udziału w boskości Chrystusa, który uniżył się, aby uczestniczyć w naszym człowieczeństwie.
aby tak się jednak stało, nie wystarczy, że pozostaniemy jedynie biernymi widzami, nietkniętymi niesamowitym widowiskiem rozgrywającym się na scenie. Bo choć akcja może pochodzić od Boga, który nie tylko napisał scenariusz, ale jest gwiazdą sztuki, to rola, którą odgrywamy, nie jest nieważna. „To, co najbardziej lubię w naszym Bogu,” mówi Chesterton, „jest to, że tak intensywnie interesuje się jego drugorzędnymi postaciami.”
jaka jest więc nasza rola, jaką rolę mamy przyjąć, aby Sztuka zadziałała, aby wyprodukować przebój? Proste. Daj Bogu wszystko. Niczego nie powstrzymuj. Daj mu pozwolenie, aby zrobił wszystko, co w jego mocy, aby zmienić swoje życie. Matka Teresa szepnęła do Johna O 'Connora w drodze do ołtarza katedry św. Patryka, aby zostać kolejnym arcybiskupem Nowego Jorku:” daj Boże pozwolenie!”Liczy się tylko to, jedyna i ostateczna rzecz, która ma znaczenie: Pozwalając Bogu przyjąć nasze człowieczeństwo, aż po same pozostałości, abyśmy mogli przyjąć jego boskość.
„oddaj całą naturalną jaźń”, mówi Lewis (wyobrażając sobie, jak Bóg może to ująć), ” wszystkie pragnienia, które uważasz za niewinne, jak również te, które uważasz za złe-cały strój.
dam ci zamiast tego nowe ja. W rzeczywistości dam ci siebie: moja własna wola stanie się Twoją.”